No dobra, kto nie czytał pierwszej części niech migusiem to nadrobi klikając >>TU<< Bez tego czytanie o dalszym przebiegu fiesty nie ma sensu.
Przeczytane? Dobra, to jedziemy dalej!
Dzień 2 - La Entrada!
La Oletta zakończona o 7 rano z helikopterem w łóżku. Czy myślicie, że jest czas na wyspanie się?? Zawsze jak jestem w Castalli to mam nocleg u mojej świetnej znajomej Noemi. Mieszkanie jest super, ale podczas fiesty ma jedną wadę - jest położone obok małego kościółka oraz obok drogi prowadzącej z siedzib kilku grup na plac główny. Tak więc budzik nastawiałem sobie na 11.30, żeby na 12 być już na placu głównym na "bitwę" orkiestr. Pospałem? Zapomnijcie. Od rano pod oknem co chwilę jest to:
Poduszka na głowę nic nie daje... .Nie pozostaje nic innego jak wstać, wziąć zimny prysznic i kontynuować zabawę :) I wtedy z pomocą przychodzi wspaniały lokalny wynalazek - la mentireta! Jest to szklanka wypełniona zmielonym lodem, do której daje się trochę likieru kawowego i limonki. Słomka stoi w tym na baczność, ale po wypiciu jest się jak nowo narodzonym.
La Entrada! Główny dzień całej fiesty. Składa się z kilku punktów, ale głównym jest popołudniowa wielka parada ulicami miasta. Ale po kolei. Najpierw o 12 pod ratuszem jest "bitwa" orkiestr na granie utworu paso doble. W ogóle o orkiestrach poświęcę osoby wątek w ostatniej części, bo one mają najbardziej przechlapane podczas fiesty.
Orkiestr z mentiretą w ręku słucha się przyjemnie, słonko miło przygrzewa. Można sobie zafundować fajny chill - out z "rana". Po "bitwie" ogłaszana jest zwycięska orkiestra i wszyscy rozchodzą się, aby przygotowywać się do wielkiej parady, która rusza zawsze po 17. Ja czekam zawsze na Noemi, która gra w jednej z orkiestr, i udajemy się do jej rodziny na typowy hiszpański obiad. Jest to zawsze moja ulubiona część odwiedzin w Castalli. Rodzina Noemi jest wspaniała - zawsze witają mnie jak członka rodziny. Mimo, że ja zero kumy po hiszpańsku, a oni po angielsku, to jakimś cudem się dogadujemy. Na stole ląduje zawsze gar sangrii, owoce morza, frykasy zrobione przez babcie. Ostatnio nawet mimo upału rozpalili ognisko w kominku, aby w tradycyjny sposób przygotować tradycyjną paellę. Nie wspomnę o specjalnym winie mamy Noemi, które rozlewane jest tylko raz w roku w Noc Świętojańską. Smak tego wina wymyka się wszelkim standardom. Nie ma lepszych chwil w podróżowaniu niż kontakt z prawdziwymi mieszkańcami danego regionu, kraju.
Po prawdziwej uczcie pora ruszać zająć miejsce przy ulicy i oczekiwać na Entradę - gwóźdź programu całej fiesty. To właśnie na przygotowania do niej wszystkie grupy kładą największy nacisk. Na nią każda przygotowuje co roku coś innego, na nią każdy ma specjalne stroje. Rodzina Noemi ma miejsca na zakręcie głównej ulicy, więc mam zawsze najlepszy widok. I teraz mam dylemat. Jak pokazać Wam wspaniałość Entrady? Mam tryliard zdjęć. Jak wybrać te kilka? Zróbmy tak - teraz dam dosłownie kilka, a więcej powrzucam pod notką, Kto będzie miał ochotę to poprzewija :)
Moi znajomi Pirates |
Oglądanko z familią :) |
Niesamowita feria kolorów, muzyki i radości. Autentycznie widać, że uczestnikom jak i widzom parada sprawia ogromną i szczerą frajdę. Widać, że jest to coś na co czeka się tu cały rok. Mimo, że trwa grubo kilka godzin do zmierzchu, to nikomu się nie nudzi i nikt nie rusza tyłka z miejsca nawet na minutę. Po prostu siedzi się jak zaczarowany i podziwia niesamowite stroje, platformy, tańce, zwierzęta itp. Kiedy następuje koniec parady wszyscy uczestnicy wracają szybko przebrać się w lżejsze stroje i coś zjeść.
Nie zapominajmy, że fiesta jest na cześć Świętej Dziewicy de Soledad. Więc gdzie ona w tym wszystkim? I właśnie po paradzie ona wchodzi na scenie. Ok 22 w całym miasteczku zaczyna się jedna wielka głośna strzelanina. Każda grupa formuje pochód i wolnym chwiejnym krokiem idzie ulicami miasta w stronę głównego kościoła. Na czele grupy idzie kilku członków z flintami na proch i walą w powietrze ile się da.
Pirates mają nawet armatę!! Od tego momentu strzelanina ma miejsce przez kolejne 2 dni. Nakręcenie tego filmiku kosztowało mnie utratę słuchu na kilka minut. I wyobraźcie sobie, że grup trochę jest i każda napierdziela, a większość trasy prowadzi przez wąskie uliczki, które działają jak pudło rezonansowe. Nie da się tego opisać słowami. Jak już jakaś grupa dojdzie pod kościół to się rozsiada pod i czeka, Na co?
Przed północą lekko wspiąłem się w górną część miasta, gdzie znajduje się kapliczka/sanktuarium z figura Świętej Dziewicy. Jak myślicie jak duża jest to figura? Przeważnie święte figury nie mają więcej niż metr. Nie tu. Wchodzę do środka i oczom nie wierze. Figura jest przeogromna!!!
I właśnie o północy ma być ona przeniesiona w uroczystej procesji uliczkami miasta do kościoła. Ale jak? W Castalli istnieje specjalna grupa majordomów - opiekunów Świętej Dziewicy. Są to tylko i wyłącznie rośli i krzepcy mężczyźni w specjalnych strojach. Jak myślicie ilu jest ich potrzebnych do niesienia figury w procesji?
Potrzebnych jest 26 facetów: 16 stricte niesie, 4 z drewnianymi podpórkami, 2 kierujących (jeden z tyłu, drugi z przodu. Najbardziej odpowiedzialna funkcja) i 4 przed niesie wielkie ciężkie kandelabry. Niesamowity widok. Wyobraźcie sobie co by się działo jakby ta figura spadła? I tak procesja kieruje się do kościoła głównego, gdzie jest oczekiwana przez wszystkich.
Figura trochę ma do przejścia, tempo też oczywiście nie jest szybkie, więc na miejsce dociera dopiero ok 1.30. Wszyscy zaczynają się rozchodzić. Ale myślicie, że do domów? A gdzie tam. DJ-e na ulicznych parkietach z La Oletty już rozgrzewają sprzęt, a bary chłodzą alkohol. Przed 2 impreza na ulicy wybucha pełną parą. I znowu do 7 rano następują dzikie tańce na ulicy...
A w ostatniej części:
- jak to Arabowie Castalle zdobywali,
- mistyczna nocna procesja,
- ciężkie życie orkiestranta,
- podsumowanie
No i obiecane foty z parady :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz