25.03.2017

Rzym w jeden dzień

Rzym - Roma Aeterna i caput mundi - Wieczne Miasto i "głowa świata". Miasto, które od dzieciństwa rozpalało mą wyobraźnię, kiedy po raz pierwszy "zwiedzałem" je z Asterixem i Obelixem zaczytując się w komiksach o Galach, a potem pochłaniając wielokrotnie na raz "Poczet cesarzy rzymskich"  Aleksandra Krawczuka (Polecam! Czyta się świetnie!). Lata mijały, beerceps rósł, a do Rzymu wciąż nie mogłem trafić. Aż pewnego dnia pod koniec 2016 roku z nudów przeglądałem sobie różne loty w okolicach moich urodzin (30 stycznia). Nagle mym oczom ukazała się oferta nie do odrzucenia: Ryanair Wrocław - Rzym - Kraków za 160zł. Click! Lecę! W Rzymie wylądowałem w niedzielę po południu, a we wtorek rano wracałem, więc miałem cały poniedziałek urodzinowy, aby zobaczyć jak najwięcej. Wyszła z tego idealna trasa "Rzym w jeden dzień". Zapraszam :)

Zwiedzanko zaczynamy rano przy Koloseum. Do środka nie wchodziłem, płaci się 13€, trzeba stać w kolejce, a w cenie jest tylko samo wejscie. Można skorzystać z oferty licznych naganiaczy i wejść poza kolejką z przewodnikiem za 30€(+zwiedzanie Palatynu), ale podziękowałem. Samo Koloseum już z zewnątrz robi kolosalne (he he) wrażenie.


Kiedy już pozbieramy szczękę z ulicy kierujemy się ulicą Via dei Fori Imperiali ku istnemu nagromadzeniu ruin w samym sercu miasta. Fani starożytności dostaną antycznego orgazmu. Na lewo wyłonią się nam pozostałości Forum Cezara, a na prawo Forum Augusta i Trajana (z okazałą kolumną). Na prost widzimy tył majestatycznego Altare della Patria - Ołtarza Ojczyzny, wielkiego budynku - pomnika, ikony Włoch.

Forum Cezara

Forum Augusta
Po obczajeniu ruin wspinamy się lekko za Ołtarzem na Kapitol. Kiedy już jesteśmy na placu idziemy na lewo i wychodzimy na taras, skąd rozciąga się niesamowity widok na ruiny Forum Romanum. Gapiłem się na nie chyba z 20 minut.



Wracamy na plac i schodzimy z Kapitolu wielkimi schodami wprost na Piazza Venezia, gdzie możemy obczaić Ołtarz Ojczyzny od przodu, na lewo natomiast mamy ex - chatę Mussoliniego wzorowaną na pałacu weneckich dożów. Kontynuujemy, proszę wycieczki, idąc na wprost i wchodząc w ulicę Via del Corso. Idziemy prosto i skręcamy w czwartą ulicę w prawo Via delle Muratte. Dochodzimy nią prosto do słynnej Fontanny di Trevi. Będziecie wiedzieli, że dobrze idziecie jak będziecie mijać co raz więcej Azjatów. Ja miałem akurat fuksa, bo trafiłem na...czyszczenie fontanny z wrzucanych monet. Na szczęście byłem również na fontannie wieczór wcześniej, więc mogłem ją obczaić w pełnej okazałości (i bez dzikich tłumów dookoła).



Jak już będziecie mieli dość otaczających was selfie - sticków to cofamy się do Via del Corso i idziemy dalej prosto i skręcamy w prawo w Via dei Condotti. Dojdziemy nią prosto do Schodów Hiszpańskich. Nuuuuudaaaaaaaaaaaa. Fotka, że się było, wracamy do Corso i cofamy się z powrotem w kierunku Piazza Venezia. Idziemy, aż po prawej zobaczymy pijalnie czekolady Venchi. Robimy tam sobie przerwę, aby zobaczyć to:


Bierzemy trochę czoko (leci z kranu - pycha!!) na drogę i idziemy uliczką Via di Pietra, na rogu której stoi Venchi. Miniemy majestatyczne kolumny - pozostałości po Świątyni Hadriana i wyjdziemy prosto na słynny Panteon. Kiedyś "siedziba" wszystkich bogów rzymskich, dziś już bez posągów, ale wciąż robi wrażenie.



Patrząc na Panteon idziemy w uliczkę po prawej i dochodzimy do przyjemnego dla oka Piazza Navona. Stojąc na środku placu zamknijcie oczy i wyobraźcie sobie, że stoicie na środku antycznego stadionu. Why? Bo stoicie na środku byłego wielkiego stadionu cesarza Domicjana :) Idziemy w prawo do końca placu i chwile prosto do głównej ulicy Corso Vittorio Emanuele II. Skręt w prawo i cały czas prosto, aż po prawej nie zobaczycie Zamku Św. Anioła, do którego docieramy przekraczając Tyber mostem na wprost. Zamek, zbudowany jako grobowiec cesarza Hadriana, to miejsce, gdzie często popykują sobie miejscy grajkowie. Trafiłem na światowej sławy VINCENZO!! (oklasky!)




Od zamku już prosta droga jak z bicza strzelił na Plac Św. Piotra. Wejście do bazyliki było zawsze moim małym marzeniem. Myślałem, że trzeba za to płacić i stać od 5 rano w kolejce, ale okazało się, że wejście do samej bazyliki jest za darmo, a jedyna kolejka, to ta do macanka na bramkach. Nie wyglądało to źle:


20 minut stania i byłem w środku. Wchodzi się i jest jedno wielkie WOW!! Nie będę się rozpisywał, ale żadna transmisja w tv nie oddaje rozmachu i piękna tego miejsca. Na kopułę już nie wchodziłem, ale i tak zeszła ponad godzina. 


Po powrocie na plac usłyszałem grzmoty. Burza? Na niebie ani jednej chmurki i świeci słonko. Okazało się, że to mój brzuch domaga się papu, w końcu połowa dnia za nami. W celu spożycia dobrego włoskiego jedzenia wracamy w stronę rzeki i nie przekraczając jej wchodzimy w dzielnice idącą wzdłuż ulicy Lungotevere Gianicolense. Znaleźliśmy się na Zatybrzu. Dziś jest to tętniąca życiem artystyczna dzielnica z klimatem bohemy pełna urokliwych uliczek, kawiarni i restauracji. Ja polecam udać się do knajpy Carlo Menta przy Piazza Giuditta. Jedzą tam miejscowi, ceny naprawdę niskie jak na Rzym, kuchnia i klimat typowo włoski. Polecam. Maciej Gąd. 



Ok, głód zaspokojony, to dalej w drogę. Wracamy do rzeki i mamy praktycznie przed sobą wysepkę Isola Tiberina. Jest tam fajna kawiarenka gdzie można walnąć sobie cappuccino po obiedzie. Przekraczamy Tyber i idziemy na prawo wzdłuż rzeki. Dochodzimy do słynnych Ust Prawdy  -wielkiego kamiennego medalionu w kształcie głowy. Ponoć jest to starożytny wykrywacz kłamstw, ale nie sprawdziłem, bo kolejka Azjatów ciągnęła się do samego Pekinu. Zaraz za ustami skręcamy w lewo w szeroką ulicę i pod górkę dochodzimy do pozostałości Circus Maximus. Na prawo rozciąga się wzgórze Awentyn. Przechodzimy ulicę i zaczynamy wchodzić na wzgórze obok Ogrodu Różanego. Dochodzimy do Ogrodu Pomarańczowego św. Dominika, gdzie znajdziemy punkt widokowy na panoramę Rzymu. 

Widok z Ogrodu Pomarańczowego
Idąc dalej zobaczymy kolejkę ludzi do wielkich, zamkniętych drzwi. Po kiego stoją? Stoją, aby zajrzeć przez dziurkę od klucza i zobaczyć --> TO. Wracamy się i po drodze zachodzimy do Santa Sabina - chyba najpiękniejszego kościoła na Awentynie. 

Kolejka podglądaczy
Santa Sabina
Czas leci nieubłagalnie i zaczynało się już robić ciemno (styczeń). Schodzimy z Awentynu i idziemy wzdłuż Circus Maximus podziwiając przy okazji widok na ruiny Palatynu. Skręcamy w Via di San Grigorio i dochodzimy do Łuku Konstantyna przy Koloseum zataczając koło i kończąc naszą małą wycieczkę :)


Jak widzicie w jeden dzień można obskoczyć wszystkie główne "must see" Rzymu. Wcale nie forsowałem tempa, robiłem sobie przerwy kiedy chciałem, delektowałem się wspaniałą pogodą i samym miastem. W miesiące letnie, kiedy dzień jest dłuższy, idzie zobaczyć pewnie dużo więcej miejsc. Więc jak tylko natraficie na jakiś tani lot nie zastanawiajcie się i uderzajcie do Wiecznego Miasta choćby na jeden dzień. Warto!!!! 


Kapitol

Ołtarz Ojczyzny


Schody Hiszpańskie

Ex - świątynia Hadriana







Circus Maximus i Palatyn

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz