17.12.2019

NASA Kennedy Space Center w 1 dzień

Wracamy na trasę :) Przejazd wzdłuż wschodniego wybrzeża USA, o którym możecie przeczytać TU, zakończyłem meldując się wieczorem w Daytona Beach. Miasto słynne w Stanach ze swej szerokiej plaży, na której kiedyś odbywały się wyścigi samochodowe, dziś znane jako Daytona 500.

Weszliśmy do naszego hotelu, gdzie przywitały nas stare dywany i śpiący na kanapie w lobby dziadek. Od razu wysnuliśmy wniosek, że hotel imprezowy to to nie jest. W pokoju na łóżku czekały na nas zrobione z ręczników łabędzie, które bardziej przypominały dwa całujące się ze sobą penisy. Było już po 21, więc tylko szybka wykwintna kolacja w Burger King i spać, bo budziki nastawione na 6.30. Dlaczego tak wcześnie? Dla jednej rzeczy, dla której wybraliśmy ten hotel. Wstałem rano, wyszedłem na balkon i...


Wschód słońca nad Oceanem Atlantyckim. To jeden z tych momentów, które zostanie w tobie na zawsze. Po pierwszym zachwycie wskoczyłem w kąpielowe gatki, zbiegłem na dół i przed 7 rano dałem nura do oceanu z ciepłymi promieniami wschodzącego słońca na mej twarzy.


Szybkie cudownie niezdrowe śniadanko w moim ulubionym Waffle House i w drogę do jednej z głównych atrakcji całego tripa na mej liście - Centrum Kontroli Lotów Kosmicznych NASA im. Kennediego na Przylądku Canaveral. Zawsze lubiłem czytać/oglądać materiały na temat podboju kosmosu, różnych jego wizji itp. Dlatego nie było innej opcji - musiałem odwiedzić miejsce skąd startowały m.in. wszystkie rakiety programu Apollo. Z Daytona Beach jedzie się przyjemną godzinkę szeroką autostradą. Pogoda od rana wspaniała z bezchmurnym niebem.

I teraz nie popełnijcie mojego błędu. Mimo, że wizyta planowana wcześniej, to bilety kupiliśmy przez internet dzień przed. Zdecydowanie obczajcie je dużo wcześniej, bo Centrum oferuje niesamowitą gamę dodatkowych pakietów i atrakcji. Sam bilet wstępu to 57$ + 10$ za parking (nie ma innego parkingu, więc musicie kupić). Od razu zaznaczam, że jak chcecie zobaczyć wszystko od A do Z i skorzystać z różnych pakietów, to nie ma szans zmieścić to w jeden dzień. Ale wszystkie "must see" da radę. Szczególnie wściekły byłem na siebie, że nie mogłem skorzystać z jednej ekstra płatnej atrakcji:


Spacer w nieważkości w skafandrze astronauty za 30$? Biorę! Eee, jednak nie. Już na kasie dowiedziałem się, że dziennie mogą sprzedaż tylko 8 takowych spacerów i trzeba kupować tak 3 miechy przed... . Dlatego usiądźcie i zaplanujcie dokładnie wizytę w Centrum dużo wcześniej. Co na pewno, to zameldujcie się przed bramą punkt o godzinie otwarcia. My tak zrobiliśmy i oto:


Na witającym nas pomniku widać fragment przemowy prezydenta Kennediego z 1962 roku. Polecam obejrzeć TU. Ciary :) Na dzień dobry wita widok na Park Rakiet i Hale Sław amerykańskich astronautów. I tu kolejna rada: nie rzucajcie się zwiedzać jak popadnie, tylko dobrze zaplanujcie trasę i sprawdźcie rozkład atrakcji na dany dzień. My wyczytaliśmy, że za godzinkę odbędzie się spotkanie z prawdziwym emerytowanym astronautą (jest tylko jedne na dzień). Godzinę te wykorzystaliśmy na spenetrowanie Parku Rakiet. Można się przymierzyć do kilku "puszek", w których astronauci spędzali czasami kilkanaście dni (no toalety tam nie mieli). Jeszcze "przypadkowe" spotkanie z kimś zapakowanym w skafander (biedak, był ranek, a już było 25C) i na spotkanie.





Kiedy Jack Lousma wychodził na scenę miałem gęsią skórkę, a jego opowieści i ciekawostki z misji kosmicznych słuchałem z otwartą gębą. Wyglądałem pewnie jak mój 4 - letni chrześniak, który widzi coś pierwszy raz w życiu. Obowiązkowy punkt Waszej wizyty. Codziennie w Centrum jest inny "astronauta dnia". Za 30$ można zjeść z nim potem lunch.


Główna atrakcja Centrum to jednak stanowiska startowe rakiet, budynek ich składania i budynek misji Apollo 11, która zaniosła człowieka na księżyc. Aby zobaczyć te rzeczy należy złapać specjalny shuttle bus. O ile w danym dniu nie ma rano ciekawych atrakcji, to radzę od razu po wejściu do Centrum udać się na busa i od tego zacząć zwiedzanie. Im później, tym dłużej się czeka w kolejce na busa, który odjeżdża co 15 min. My ok 11.30 staliśmy 45 min. Ale widziałem też oznaczniki "odtąd postoisz 1,5h"... . I teraz bezcenna rada - im dalej usiądziesz tym mniej zobaczysz, ponieważ podczas trasy NIE MA wysiadania (oczywiście są droższe pakiety, gdzie można wysiąść). Idealne miejsce to pierwszy rząd przed przednią szybą. Ja tak siedziałem i miałem taki widok:


Widok na Vehicle Assembly Building - VAB. Cudo budowlane, gdzie przygotowuje się rakiety do startu. Jest tak wielki (skromne drzwi hangaru mają 139 metrów), że kiedy go zbudowano, to pod dachem zbierały się chmury i w środku padał deszcz! Dopiero skomplikowany system wentylacji zlikwidował to zjawisko. Tylko się obok niego przejeżdża, ale i tak skurczybyk robi wrażenie. Jest w dodatku huragano i tornadoodporny. 


Potem krótka trasa wzdłuż drogi do wyrzutni, którą potężna platforma gąsiennicowa wozi rakiety z VAB na start. Bus przejeżdża zaraz obok tej platformy, która z bliska jest monstrualna. Niestety w ten dzień dojazd do wyrzutni był zamknięty, ponieważ na dzień później zaplanowano start rakiety SpaceX Elona Muska. Po drodze mijamy też największe...gniazdo orła królewskiego w USA. Kierowca wysadza nas przy budynku kontroli lotów misji Apollo. Wchodzi się do tej samej sali skąd kontrolowano misję Apollo 11, w trakcie której rakieta Saturn V, największa jaką kiedykolwiek zbudowano, wyniosła człowieka na księżyc. Teraz w sali postawiono trybunę i odtwarzany jest sam start z oryginalnym odliczaniem itp. Jak rakieta startuje trybuna się lekko trzęsie. Poczułem się naprawdę jakbym tam był 50 lat temu. Potem otwierają się z boku drzwi i wchodzi się do hali, gdzie pod sufitem wisi... rakieta Saturn V. 


WOW! Wowowowowww! Po stokroć WOW! Trochę to duże :) Wrażenie robi też ściana pierwszych stron gazet z całego świata dzień po wylądowaniu człowieka na księżycu. Poza tym w budynku jest kilka fajnych wystaw (skafandry kosmiczne!), kawiarnia, można wyjść na trawkę i podziwiać z daleka wyrzutnie rakiet. Wraca się do busa, który wiezie z powrotem tam, gdzie zaczęła się cała przejażdżka. Całość trwała ok 2h.






Zaraz obok wysiadki znajduje się wejście do pawilonu Space Shuttle Atlantis. I tu zabawicie, bo atrakcji co niemiara:
- prawdziwy wahadłowiec Atlantis,
- wielki symulator startu wahadłowca: wchodzi się jak do statku kosmicznego, zapina pasy, odliczanie i start! Trzęsie, wygina, odczuwa się prawdziwe przeciążenia. Mega!
- odwzorowane korytarze stacji kosmicznych: raczej dla dzieci, ale nie mogłem odmówić sobie poczołgania się szklanym tunelem prawie 10 metrów ponad ziemią :)
- wystawy poświęcone tym, którzy zginęli w trakcie misji: w szczególności kosmonautom z misji Apollo 1 i wahadłowca Challenger z 1986 r.,
- sekcja "jak się żyje w kosmosie": można obczaić jak się śpi, je itp. Najlepsze miejsce to symulator kibla. No bo jak zrobić "dwójeczke"" w stanie nieważkości, gdzie wszystko lata dookoła i raczej nie poleci prosto do dziury? Trzeba odpowiednio wcelować przy pomocy systemu luster i kamer :) Można spróbować samemu "na sucho" :)
- centrum kontroli lotu misji Mercury z 1962 r.: aż się nie chce uwierzyć na jakim sprzęcie wysyłano ludzi w kosmos,
- dużo fajnej wiedzy np. dlaczego Przylądek Canaveral to idealne miejsce do startu rakiet? Kto w Centrum zajmuje się przeganianiem biednych aligatorów spod wyrzutni, aby nie usmażyła ich startująca rakieta? itp. 
(Tu mam z pawilonu niestety mało fotek, bo zostawiłem telefon w szafce przed wejściem do symulatora. Zresztą byłem tak zajarany atrakcjami, że chrzanić telefon)







Zrobiło się już mocno popołudniu, a nad horyzontem zbierały się czarne chmury. Prognoza zapowiadała niezłą burzę. A tu jeszcze tyle do zobaczenia! Poszliśmy od razu do budynku "NASA Now + Next", gdzie dowiecie się jak wygląda opcja wysłania człowieka na księżyc na dziś. Jest o tym cicho, ale NASA wraz z 3 prywatnymi firmami (Boeing, SpaceX Muska) jest naprawdę bliżej niż dalej. Na ten budynek nie trzeba dużo czasu, wiec po chwili byliśmy już przed wejściem do Galerii Sław amerykańskich astronautów. Zanim jednak wejdzie się do głównej sali czeka nas seans w...kinie Imax! Kosmos, gwiazdy, rakiety - wszystko to lata dookoła nas na wyciągnięcie ręki. Potem już można podziwiać miejsce uhonorowania wszystkich amerykańskich astronautów. 





No i zrobiło się po 17. Jeszcze szybka wizyta w wielkim sklepie z pamiątkami (znaczek NASA na wszystkim zawsze cool ;) i powrót do Daytona Beach. Pojechaliśmy jeszcze obczaić molo i coś zjeść. Bez szału, promenada trochę przypominała polską nadmorską miejscowość swoją przaśnością, ale pewnie w lato ma swój urok. Wróciliśmy do hotelu i wtedy staliśmy się świadkiem pięknego spektaklu potęgi natury. Centralnie przed naszymi oknami przetoczyła się potężna i majestatyczna burza, na którą gapiłem się jak zaczarowany stercząc na balkonie.


A jakie wrażenia po samej wizycie w Centrum? Amerykanie umieją w patos. Naprawdę. Widać, że są dumni ze swojej historii podboju kosmosu i podkreślają to umiejętnie na każdym kroku. Praktycznie każdy pawilon to na początek "poczekalnia", gdzie raczeni jesteśmy pompatyczną muzyką/filmem, po którym majestatycznie otwierają się drzwi do głównej części ekspozycji. Wszystko jednak zrobione jest z głową i ma jeden główny cel - "zarazić" Ciebie fascynacją kosmosem i programem lotów kosmicznych. I wiecie co? Ze mną udało im się w 100%. Już w połowie zwiedzania czułem charakterystyczne kłucie w duszy: "ale byłoby fajnie polecieć w kosmos", "ehh ale chyba już dla mnie za późno...", "hmm a może jednak technika tak pójdzie do przodu, że jeszcze się załapie?", "no co ty! głupi?". Mówię Wam, po wizycie w Centrum Kontroli Lotów Kosmicznych NASA im. Kennediego na Przylądku Canaveral nigdy już tak samo nie spojrzycie na księżyc na niebie :)  Obowiązkowa pozycja dla wszystkich planujących wizytę na Florydzie!











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz