24.02.2015

Hiszpańska fiesta od kuchni, czyli jak to robią Hiszpanie, gdy Święta Dziewica patrzy - cz. 1

Właśnie 3 rok z rzędu zabukowałem sobie bilety lotnicze do Alicante w Hiszpanii na przełom sierpnia i września. Jest to kompletnie wbrew mojej filozofii podróżowania, aby zawsze starać się odwiedzać miejsca, w których jeszcze mnie nie było. Co zatem ciągnie mnie tam co roku? Oczywiście cudowna pogoda i niesamowity klimat południowej Hiszpanii, ale przed wszystkim moi wspaniali hiszpańscy znajomi i odjazdowa, jedyna w swoim rodzaju i kozacka hiszpańska lokalna fiesta w miejscowości Castalla!!!! Zapraszam do notek, w których od kuchni opiszę TO <-- klik! (zdjęcia, filmiki i opisane sytuację są miksem z dwóch fiest, na których byłem). 


Ale najpierw konieczne wprowadzenie. Jak widzicie na filmiku powyżej Castalla jest małym miasteczkiem leżącym 25 km na północ od Alicante i liczącym sobie ok 10 tyś mieszkańców. Szczególne piętno odcisnęła na tym terenie wielowiekowa rywalizacja pomiędzy chrześcijanami, a arabami. Dziś w Castalli życie kulturowo - społeczne toczy się wokół tzw. grup, które dzielą się na Moros (kultura arabska) i Cristianos (chrześcijanie). Każda z nich ma swoje podgrupy: Cristianos to m.in. Piraci, Rycerze, Marynarze itp., a Moros to podgrupy o nazwach własnych. Każda podgrupa działa jako osobne ciało, ma swoją oficjalną siedzibę z barem i wielką salą, sztandary, co roku wybierani są kapitanowie, którzy stoją na czele grupy. Większość mieszkańców należy do którejś z grup, bądź z jakąś sympatyzuje*. Członkostwo często przechodzi z ojca na syna. W Castali znajduję się również na wzgórzu małe sanktuarium z figurą Świętej Dziewicy de Soledad. I to właśnie co roku w dniach 31.08 - 04.09 z okazji odpustu na cześć Świętej Dziewicy dochodzi do wielkiej 4 dniowej balangi na ulicach miasteczka, której osią są grupy Moros y Cristianos. Tyle tytułem wprowadzenia. Pora rozpocząć fiestę!!!

*Mieszkańcy należący do Moros nie są Arabami. Są to Hiszpanie z krwi i kości. Nawiązują tylko do kultury arabskiej m. in. strojami.

Dzień 1 - La Oletta!

Najlepszy i najbardziej zwariowany dzień całej fiesty! Wjeżdżając do miasteczka od razu czuć w powietrzu wielkie napięcie pozytywnego oczekiwania. Wszystkie okna i balkony przystrojone są flagami Hiszpanii, Św. Dziewicy i poszczególnej grupy. Całe centrum wyłączone jest z ruchu samochodowego, zamknięte są urzędy, sklepy i szkoły. Na obrzeżach rozkłada się wesołe miasteczko, zewsząd ściągają uliczni sprzedawcy tandety. Wszystkie grupy dokonują ostatnich przygotowań, które zaczynają się zaraz po skończeniu poprzedniej fiesty. La Oletta jest dniem nastawionym przede wszystkim na wielką balangę. Bary zaczynają zapełniać się od rana. Wszyscy z podnieceniem wyczekują wieczora. 


Wszyscy moi znajomi z Castalli należą do grupy Pirates (Cristianos). Tak więc siłą rzeczy Piratem zostałem i ja. Podczas mojej drugiej wizyty spotkała mnie miła niespodzianka - po przyjeździe czekała już na mnie oficjalna koszulka Piratów. Wprawdzie dwa numery za duża, ale po wsadzeniu w spodnie dała radę. Wybiła godzina 19.00. Byłem gotów na dłuuuugą noc. 


Najpierw mały botejon, czyli befor u jednego ze znajomych. Krzesła stojące wprost na chodniku przed domem, w przedpokoju alkohole, popita i kostki lodu - zestaw "drinka zrób se sam". Po dwóch godzinkach pora się ruszać do punktu zbiórki Piratów. Punktem tym każdej z grup jest dom kapitanów przystrojony z tej okazji na bogato. Następuje oczekiwanie na przyjście sztandarów z siedziby głównej i wprowadzenie ich do domu kapitanów. 


Sztandary są, kapitanowie gotowi, wszyscy Piraci zebrani. Pora ruszyć wielką ławą do głównej siedziby grupy, gdzie czeka już wielka wyżerka i popijawa. Wszyscy łapią się za ręce i w akompaniamencie orkiestry maszerują tyralierą przez miasteczko.


Po dojściu na miejsce przy dźwiękach hymnu Hiszpanii najpierw na salę wchodzą kapitanowie, potem orkiestra, a na koniec cała ciżba. W ogromnej sali witają nas długie zastawione stoły, gdzie czeka już piwo i wino oraz specjalny prezent dla każdego od kapitanów. Raz była to dmuchana papuga na ramię, a w zeszłym roku kolorowe przepaski hula, które były hitem. Za udział w tej kolacji trzeba zapłacić ekstra (ok 40€), ale picie, jedzenie i obsługę zapewnia profesjonalna firma kateringowa. Następują oficjalne przemówienia, honory dla najstarszego pirata itp. Środkowy stół zajmuje orkiestra, która co chwile daje czadu. Cały czas na stół wjeżdżają różne potrawy. Wraz ze znikającymi butelkami atmosfera zaczyna się co raz bardziej rozluźniać. Co chwile wszyscy wstają i tańczą trzymając się pod ramię.



Czy wspomniałem już, że jestem chyba jednym obcokrajowcem na całej sali? :) Podczas pierwszego pobytu poprzez przypadkowe spotkanie w toalecie znalazłem się przy stoliku kapitanów, którzy kazali mi wypić duszkiem 3 szklanki jakiegoś słabego (dla mnie) winiacza. Co to dla Polaka. Zaczęli bić mi brawo i odtąd byłem "El Polacco". Rok później zostałem przez nich rozpoznany i wyściskany jak swój. 


Po północy pada hasło, na które wszyscy czekają - Open Bar!!!!! Na klubowy bar wjeżdżają nielimitowane alkohole ciężkie. Wszyscy zaczynają się tłoczyć u wódopoju -  następuje feria toastów, brudziów, śmiechów, wiwatów. Każdy ładuje w siebie ile może, bo bar otwarty jest tylko przez godzinę. Nikt sobie nie żałuję, nawet członkowie orkiestry. Po godz. 1 następuję koniec biesiady. Przed siedzibą zaczyna formować się pochód. Każdy na drogę robi na barze po kilka drinków. W rytm skocznych kawałków wszyscy udają się na plac przed ratuszem. Ale tym razem można zapomnieć o szyku, czy trzymaniu się pod ręce. Wszyscy skaczą, śpiewają, potykają się, kapitanowie zamiatają sztandarami jak głupi. Wygląda to mniej więcej tak:







Na placu przed ratuszem spotykają się w tym samym czasie WSZYSTKIE grupy. I wszystkie tak samo podpite i roześmiane. Imprezowe pandemonium trwa ponad godzinę, Nie idzie gdzie szpilki wcisnąć, ale wszyscy mają to gdzieś i bawią się na całego. Jednak powoli kończą się płyny, atmosfera gorąca, pot leje się gęsto, więc trzeba iść po coś dla ochłody. Kapitanowie Piratów dają znaka i wesoły pochód wraca pod główną siedzibę, gdzie pomiędzy budynkami czeka już...bar, DJ i uliczny parkiet. Pora zacząć ostatni etap La Oletty - impreza z DJ - em do 7 rano prosto na ulicy...

A już w kolejnej części:
- ile rosłych chłopów potrzeba do przeniesienia figury Św. Dziewicy de Soledad?
- główny punkt programu fiesty: La Entrada
- kto sobie lubi postrzelać?
- inne pomniejsze atrakcję fiesty.

I jeszcze kilka zdjęć i filmików z La Oletty: