12.07.2020

Moja podróż przez Amerykę - wielkie podsumowanie

Wziąć i przejechać autem całe Stany Zjednoczone od wybrzeża do wybrzeża. Jedno z moich najbardziej epickich marzeń, które ciałem się stało w kwietniu 2019 roku. Przez ostatnie 15 miesięcy mogliście towarzyszyć mi w tej podróży czytając moje relacje kilometr po kilometrze w wielu wpisach na tym blogu. Pora w końcu zebrać to wszystko do kupy. Zapraszam do wielkiego, kompleksowego podsumowania, z którego dowiesz się dużo technicznych rzeczy (finanse, organizacja itp.), jak i podzielę się z Wami mocno osobistymi przemyśleniami i wnioskami. W drogę!


Nowy Jork --> Filadelfia --> Waszyngton --> Cary --> Fort Pulaski k. Savannah
--> Daytona Beach 
--> NASA Kennedy Space Center --> Panama City Beach --> Nowy Orlean --> Wichita Falls --> Route 66 Amarillo - Albuquerque --> Monumet Valey --> Page --> Antelope Canyon + Horseshoe Bend --> Williams --> Grand Canyon --> Route 66 Williams - Kingman --> Las Vegas --> Death Valey --> Barstow --> Joshua Tree National Park --> Los Angeles --> Big Sur --> San Francisco --> Nowy Jork

Tak wyglądała cała trasa. Zacznijmy od chronologicznego przypomnienia wszystkich wpisów:

  • Nowy Jork --> cz.1 >>klik<<
  • Nowy Jork --> cz.2 >>klik<<
  • Wizyta w oficjalnym sklepie NBA w NY >>klik<<
  • Mój pierwszy mecz NBA w życiu, Filadelfia >>klik<<
  • Jazda wschodnim wybrzeżem Filadelfia - Daytona Beach >>klik<<
  • Wizyta w NASA Kennedy Space Center >>klik<<
  • Odcinek Daytona Beach, Floryda - plantacja w Vacherie, Luizjana >>klik<<
  • Nowy Orlean + dojazd do Wichita Falls >>klik<<
  • Route 66 Amarillo - Albuquerque + Williams - Kingman  >>klik<<
  • Monument Valey >>klik<<
  • Grand Canyon, Antelope Canyon, Horseshoe Bend >>klik<<
  • Las Vegas >>klik<<
  • Dolina Śmierci >>klik<<
  • Joshua Tree National Park >>klik<<
  • Los Angeles >>klik<<
  • Mój drugi mecz NBA na żywo, LA >>klik<<
  • Big Sur: droga LA - SF >>klik<<
  • San Francisco >>klik<<
Przeczytane? :D No to lecim dalej.

Koszty, koszty, czyli ile mnie to wyniosło złociszy
(podane per moja głowa, jechało nas dwóch, 1$ = 3.8 zł)

Przygotowanie do wyjazdu
  • Wyrobienie nowego paszportu + foto, wiza + foto + wyjazd do Wawy do ambasady: 860zł
  • Ubezpieczenie zdrowotne (o nim później): 670 zł
  • Sprzęt elektro, walizka, ciuchy itp: 770 zł
Total: 2300 zł

Transporty różne
  • Samoloty: LOT Waw - NY - Waw: 2045 zł, United Airlines SF - NY: 704 zł = 2749 zł 
  • Pociąg NY - Filadelfia: 148 zł
  • Transfery z/na lotniska NY,SF: 210 zł
Total: 3107 zł

Samochód


SUV Ford Edge na 22 dni, z wypożyczalni Alamo poprzez stronę Rentalcars. Odebrany w Filadelfii na dworcu kolejowym, oddany w San Francisco na lotnisku.
  • Wynajem bazowy ze wszystkimi ubezpieczeniami na ful: 1650 zł
  • Opłata za oddanie auta po drugiej stronie kontynentu: 1900 zł
  • Opłata za zarejestrowanego drugiego kierowcę: 486 zł
  • Paliwo na całej trasie: 1531 zł
Total: 5567 zł

Wstępy (te od 10$ wzwyż)

2 bilety na mecze NBA: 997 zł, One World Observatory, NY: 144 zł, Muzeum Morskie,NY: 125 zł, Fort Pulaski: 38 zł, NASA Kennedy Space Center: 228 zł, Plantacja w Vacherie: 95 zł, Karta parków narodowych: 152 zł, Monument Valey: 76 zł, Antelope Canyon: 228 zł, Stand - up w LA: 65 zł

Total: 2148 zł

Noclegi


Spaliśmy w różnych miejscach: lepsze lub gorsze motele, u kumpla, w zacnym hotelu w LV itp. Średnio za dobę na głowę wyszło 161 zł. W totalu: 4186 zł 

Pozostałe


Kwestia jedzenia. Ciężko mi stwierdzić, czy jedzenie w USA jest tanie, czy drogie. My przyjęliśmy strategię 2 posiłków dziennie: śniadanie w cenie noclegu + gruba obiadokolacja. Robiliśmy też zakupy w Walmarcie, aby mieć w aucie zawsze jakieś napoje, czy przekąski. Raz kolacja nas kosztowała 10$, kiedy indziej 50$. Jak miałem na coś ochotę w fajnym miejscu w trakcie dnia, to se nie odmawiałem. Ja generalnie zawsze w trakcie podróży wychodzę z założenia, żeby sobie niczego nie żałować na co ma się ochotę jeżeli nie przekracza to możliwości budżetowych. Po to się haruję w robocie, żeby se nie odmawiać, no i nigdy nie wiesz, czy w ogóle to tego miejsca kiedyś wrócisz. Dlatego nie skąpiłem 40$ na fryzjera w LV, lunch z kraba w SF za 45$, czy ucztę ze steka w Texasie za 50$. Podliczając wydatki na jedzenie, pierdoły, zachcianki, pamiątki, no po prostu na "życie":  3992 zł

Tak więc podsumowując:
Koszt opłat "przed" i przygotowań: 2300 zł
Koszty stałe: 15 008 zł
Koszty "życia": 3992 zł
Koszt całej eskapady: 21 300 zł = 5605$

Czy to dużo, czy mało? To już zostawiam do Waszej oceny. Ja jeszcze miałem żelazną rezerwę, którą udało mi się "oszczędzić", ponieważ opatrzność czuwała i nie mieliśmy żadnej sytuacji awaryjnej (ZAWSZE do zakładanego budżetu dodajcie min. 10% rezerwy). Czy mogłem wydać więcej? Oczywiście, np. idąc w tango w Las Vegas tak jak pierwotnie planowałem. Mogłem wydać mniej? Oczywiście, np. nie idąc na drugi mecz NBA w LA, którego nie było w planach, a który w totalu wyniósł mnie 200$. Dlatego wydałem tyle ile wydałem i absolutnie nie żałuje żadnego dolara :) Nie żałuję też dlatego, że tych pieniędzy nie wyjąłem z kapelusza, nie wygrałem w lotka, ani nie dał mi ich bezdomny. Decyzję o wyjeździe do USA podjąłem rok wprzód i od tego momentu zaczęło się wielkie oszczędzanie i odkładanie. Każdy dodatkowy grosz szedł "na bok", z każdej wypłaty szła pewna stała kwota na fundusz wyjazdowy, nie kupowałem żadnych nowych ciuchów o ile nie było to konieczne. Oczywiście nie chodziłem w dziurawych skarpetkach i miałem inne wyjazdy po drodze. Chodzi tu po prostu o to, aby mając cel na horyzoncie być cały czas konsekwentnym :) 

Dobra, dość o liczbach. Teraz pora na kilka moich TOP 3 z całego wyjazdu!


TOP 3 najlepszych momentów

1. Pierwszy mecz NBA na żywo


2. Przejazd drogą Route 66


3. Siedzenie na koniu jak John Wayne w Monument Valey


TOP 3 najgorszych momentów

1. Kryzys i załamka w Las Vegas
2. Jazda brzegiem huraganu w Teksasie
3. Złe rozplanowanie wizyty w Grand Canyon


TOP 3 najlepszych widoków

1. Pierwszy widok na Grand Canyon


2. Panorama Death Valey z Dante`s Point


3. Panorama Nowego Jorku z One World Observatory



TOP 3 rzeczy, które chciałem zrobić, a nie zrobiłem z różnej przyczyny, a teraz żałuję

1. Wizyta w sklepie z bronią i na strzelnicy w Teksasie
2. Zaszalenie w Las Vegas + wbicie na koncert Tiesto w MGM Grand
3. Zejście na dno Grand Canyon i z powrotem


TOP 3 najlepsze żarcie

1. Stek w Big Texan w Amarillo


2. Gotowane raki w Nowym Orleanie


3. Grillowane skrzydełka + makaron zapiekany w serze w Smokey`s BBQ Shack w Cary, Północna Karolina



TOP 3 filmików/fot, które sprawiają, że ilekroć na nie spojrzę to uśmiecha mi się gęba, robi mi się błogo, i w ogóle ciesze się, że odbyłem te wyprawę!


1. Zjazd na Route 66 w Ash Fork, Arizona


2. Tańcowanko we Francuskiej Dzielnicy w Nowym Orleanie


3. Knajpa Big Texan, Amarillo, Teksas



TOP 3 największych błędów organizacyjnych

1. Za długa trasa na miesięczny wypad
2. Za długa trasa na miesięczny wypad
3. Za długa trasa na miesięczny wypad


No i przy tym TOP 3 zatrzymamy się na dłużej. Otóż już na etapie planowania popełniliśmy podstawowy błąd, który to błąd popełnia każdy, kto pierwszy raz jedzie do USA na wymarzony roadtrip i nigdy tam wcześniej nie był. Takowy osobnik chce zmieścić podczas swojej podróży jak najwięcej znanych miejsc, jak najwięcej parków narodowych itp. "No przecież mapy google pokazują, że obskoczę Tamę Hoovera i Dolinę Śmierci w jeden dzień, więc w czym problem?". Teoretycznie nie ma, ale z tak zaplanowanej podróży będziesz miał zero przyjemności. 3/4 naszego tripa wyglądało mniej więcej tak: 7/8 rano pobudka, 4-7h w siodle do miejsca docelowego, szybkie zwiedzanie po łebkach, 4-5h w siodle, 21/22 zajazd do motelu, 7/8 rano pobudka...itd. Gdzie tu czas na chłonięcie chwili, zwiedzanie na luzie, cieszenie się marzeniem? O odpoczynku fizycznym i psychicznym nie wspominając (w końcu główny urlop w roku). Momentami w ogóle nie różniliśmy się od jakiejś azjatyckiej wycieczki. Dlatego byłem wściekły np. mając tylko 4h na Grand Canyon, odpuszczając Park Sekwoi, czy przelatując tylko przez Big Sur, zamiast poświęcić na nią 2/3 dni.

I to jest moja główna moja rada dla Ciebie jeżeli będziesz planować taki trip do USA: odpuść połowę zaplanowanych rzeczy, aby w pełni nacieszyć się drugą połową :)  Np:
  • Nie planuj 1 dnia na park narodowy, tylko min. 2-3, 
  • Naprawdę nic się nie stanie jak odpuścisz Zion National Park, a w to miejsce zrobisz 2 - dniowe zejście na dno Grand Canyon, nocleg i powrót na górę,
  • Główne odcinki Route 66 przejedź w zwolnionym tempie z noclegiem, a nie przeleć jak błyskawica,
  • Jak mapa google pokaże, że dojedziesz gdzieś w 6h, to załóż 8/9h, bo często będziesz się zatrzymywać na przerwę, lub zjedziesz do miejsca, które przyciągnie Twój wzrok,
  • Nie planuj z góry gdzie będziesz spał dzień po dniu - wzdłuż amerykańskiej drogi zawsze znajdziesz jakiś przytulny motel. Zostaw sobie miejsce na improwizacje - ten kraj jest do tego stworzony.

Mógłbym tak jeszcze wymieniać, ale chyba już wiesz o co mi chodzi :) Nie popełniaj naszego błędu i po prostu ciesz się drogą!


Jazda samochodem po USA

A propo cieszenia się jazdą. To jest kraj drogi! Siedzenie za kółkiem i pokonywanie tych niewyobrażalnych przestrzeni to czysta przyjemność sama w sobie. Krajobraz zmienia się jak w kalejdoskopie - co stan to inny widok za oknem. Micha za kółkiem cieszy się non stop. Drogi są świetnie zadbane i płaskie jak stół. Główne czynniki, które musi spełniać auto to: wygoda, automat i tempomat :) Każdemu marzy się Ford Mustang, ale na miesięczny trip to nie jest dobry wybór. SUV to chyba najlepsza opcja pod kątem komfortu i bezpieczeństwa. Główna zasada na amerykańskiej drodze to NIE KOZACZ za kółkiem. Amerykańska policja nie będzie się z Tobą patyczkować. Wszystkie pasy na autostradach są równorzędne, więc korzystaj z nich w celu płynnej jazdy (i nie bój się jak wielki 18 - kołowiec będzie wyprzedzał cię po prawej). Zawsze przestrzegaj ograniczenia prędkości. Jest ponoć niepisana zasada, że można pocisnąć do 10mil/h, więcej niż limit, ale różnie z tym bywa. Na wschodzie jechaliśmy tak cały czas, ale w Teksasie wystarczyło 7 mil ponad górkę i jak spod ziemi pośrodku niczego wyrósł radiowóz. Skończyło się na upomnieniu, ale do końca tripa jechałem grzecznie jak limit przykazał. Wyrzucenie śmiecia przez okno może kosztować 500$ - 1500$, a w niektórych stanach nawet areszt. Zawsze zatrzymaj się przed znakiem STOP. Generalnie polską mentalność kierowcy zostaw w Polsce :) 


Płatności kartą, wypłata gotówki itp

Podczas mojej wyprawy posługiwałem się przeważnie kartą Revolut. Ma ona najlepszy kurs bez żadnych opłat dodatkowych i absolutnie nigdzie nie miałem problemu z płatnością (z wyjątkiem stacji benzynowych, ale o tym za chwilę). Minus to maksymalna wypłata gotówki - 200$/miech, ale za 50zł/miech możesz polepszyć status karty i masz 1200$ + niezłe ubezpieczenie zdrowotne. Gotówkę wypłacałem przy pomocy mej zwykłej karty do konta 365 w banku Millenium. Jak masz miesięczny wpływ na konto 1500 zł, to bank nie pobiera prowizji za wypłaty z bankomatów za granicą. Oczywiście kurs dużo gorszy niż w Revolucie. Plus praktycznie każdy bankomat w USA pobiera 3$ fee od wypłaty. Najgorzej było z płatnościami na stacjach benzynowych. Aby zabulić kartą musisz wpisać kod pocztowy. Znajdziecie porady w necie, aby wklepywać kod 90210 (Beverly Hills), ale nam na żadnej karcie na każdej stacji nie działał. Nie działał nawet na naszych kartach kod chaty naszego kumpla z USA. Co robiliśmy - szło się do kasy, dawało 100$ lub 50$ jako depozyt na dany dystrybutor i po wszystkim szło odebrać resztę. 

Ubezpieczenie zdrowotne

To jest rzecz, na której ABSOLUTNIE nie należy oszczędzać. Służba zdrowia w USA jest horrendalnie droga i nikt się nie będzie szczypał wystawiając rachunek na 5000$ za zszycie skaleczonego palca w parku narodowym. Ja skorzystałem z wyszukiwarki Rankomat. Dokładniusieńko przeczytajcie co pokrywa ubezpieczenie. Ja ubezpieczyłem się na 20 mln $ na miesiąc, za co dałem 670 zł. Ale moja polisa nie zawierała np. sportów ekstremalnych, nurkowania, czy ratownictwa na pełnym morzu. Polisa musi być dokładnie uszyta pod to, co planujecie. Również koniecznie zarejestrujcie i opłaćcie w wypożyczalni każdego kierowcę, który będzie siedział za kółkiem. Jeżeli taki niezarejestrowany spowoduje wypadek, to żadne ubezpieczenie się nie liczy. Taki kierowca będzie obciążony wszelkimi kosztami, jak ktoś ucierpi, to rodzina może kierowcę pozwać itp. Zadłużasz się wtedy na kilka pokoleń. Naprawdę wyskocz z tych kilku stówek, aby mieć czystą głowę i spokój psychiczny w trakcie podróży. 

Inne, praktyczne, różne i podłużne:

  • Na miesięczną podróż nie pakuj się "na każdą pogodę". Ja nastawiłem się, że "najwyżej kupię na miejscu". W każdym Walmarcie, lub outletach, dostaniesz wszystko w niskich cenach,
  • Najlepiej w nawigacji sprawdzają się mapy google. Ściągnij sobie zawczasu mapy offline na każdy stan, który będziesz przejeżdżał. Pomocna w planowaniu może być stronka Roadtrippers,
  • Internet - najlepiej zainwestować w kartę prepaid u jednego z głównych operatorów. W T-Mobile karta na miesiąc z nielimitowanym netem kosztowała nas 50$. Wtedy możesz udostępnić sygnał na inne telefony, czy kompy. Zasięgu nie mieliśmy tylko w Dolinie Śmierci. Karta w Verizon bez neta do samych nielimitowanych połączeń na terenie USA kosztowała 35$. Jeden działający amerykański numer non stop "pod ręką" to minimum,
  • Zostawianie napiwku to nieodzowna część kultury amerykańskiej. W dużych miastach się nie szczypią i wprost sugerują napiwek 15-20%, ale kwota zależy od ciebie. Ani razu nie spotkałem się z niemiła obsługą, wiec nie warto przycinać na tym wydatku. Miej go uwzględnionego w "kosztach" :)
  • Podchodź do mieszkańców USA z otwartą głową. Wiadomo, że wszędzie może się trafić jakiś idiota, ale praktycznie każdy tubylec, z którym miałem do czynienia, był przemiły i żywo zainteresowany naszą wyprawą. Nie bój się prosić o pomoc - praktycznie nie spotkasz się z odmową i każdy z chęcią pomoże. A, no i jak usłyszysz ich kurtuazyjne "how are you", to nie zaczynaj opowiadać o swoich bolączkach, życiu i chorobach, jak to Polak ma w zwyczaju ;) Amerykanin popatrzy na ciebie jak na debila. Wystarczy "I`m fine, and you?". Koniec konwersacji ;) 
  • Zaplanuj 3-4 dniowe postoje na trasie, aby zrobić pranie. Nie wzięliśmy zbytnio tego pod uwagę i pranie skarpetek w zlewie miało miejsce. 
Na dziś to mi przychodzi do głowy. Ale na pewno, znając życie, będę nie raz coś tu jeszcze dopisywał. 


No dobra, pora na bardziej osobiste podsumowanie. Jaki ten wyjazd był dla Macieja? Otóż z wymarzonej miesięcznej wyprawy autem przez całe Stany Zjednoczone wróciłem zniszczony fizycznie i psychicznie. Pierwsza w życiu taka długa i kompleksowa podróż, jej nieziemska intensywność i dziki pęd, 3/4 czasu spędzone w samochodowej puszce, co chwile zmiana strefy czasowej, brak chwil na złapanie głębszego oddechu, uporczywa świadomość, że to wakacje, a ja tak naprawdę nie odpoczywam, co chwile natrętna myśl, że "nie tak se to wyobrażałem", odpuszczanie czegoś fajnego na trasie, "bo nie ma czasu". I nie jest to polaczkowe narzekanie. Takie były twarde fakty i nie mam zamiaru się ich wypierać. Naprawdę ta cała wyprawa kosztowała mnie dużo monstrualnego wysiłku fizycznego i psychicznego, na który nie byłem przygotowany. 


Aaaaaaaaaaaaaale z drugiej strony była to NAJBARDZIEJ EPICKA I NIESAMOWITA PRZYGODA MOJEGO ŻYCIA!!! Matko, co to był za trip! Ile mini-marzeń spełniłem, ile widziałem niesamowitych miejsc i widoków, ile pojadłem dobrych rzeczy, ile miałem momentów, kiedy OH-y i AH-y cisnęły się na gębę, to nie zliczę. Zrobiłem masę kozackich zdjęć i filmików. Po powrocie miałem nawet wystawę tych zdjęć oraz wernisaż we wrocławskiej kawiarni Pomiędzy. Może "mądry po szkodzie" inaczej bym zorganizował ten wyjazd, ale nie ma co gdybać. NICZEGO NIE ŻAŁUJĘ! Wiem, że na pewno wrócę tam nie raz, choć na dziś sytuacja nie wygląda tam za dobrze. W moim pokoju na ścianie wisi wielka mapa USA z zaznaczoną przejechaną trasą i ilekroć na nią spojrzę, to jest wielkie WOW! Ja tego dokonałem? Ten kraj jest niesamowity, więc jak wyjazd tam jest Twoim marzeniem, to nie zastanawiaj ani przez sekundę. Jeżeli zaplanujesz to tak, żeby nie pędzić wszędzie na złamanie karku, to zaliczysz przygodę swojego życia. Przeżyłem na amerykańskiej ziemi niesamowite chwile, które zostaną w mojej głowie na zawsze! I nie tylko w głowie:


Wernisaż w Pomiędzy