18.01.2020

Snooker Masters, czyli wypad na kulki do Londynu

"A co to jest ten snooker? Będziesz grał?" W 99% z taką reakcją spotykałem się, kiedy mówiłem, że lecę do Londynu na turniej snookera. No nie oszukujmy się, nie jest to sport który rozpala wyobraźnie większości narodu. Ja należę do tej mniejszości, która go uwielbia i ogląda z zapartym tchem. "Z zapartym tchem? Wbijanie kulek? Pogięło go?" pomyślicie. Wcale nie pogięło i w tym wpisie zamierzam Wam pokazać dlaczego :) 


Czym jest snooker? Najprościej laikowi powiedzieć na początku, że "to trochę taki inny bilard", no bo co to jest bilard to kojarzy każdy. Tyle, że w snookera gra się na duuuużo większym stole, łuzy (te dziury, do których wpadają bile) są węższe, a i same bile są mniejsze, jest ich więcej, no i tak jakby są bardziej kolorowe :) Samych zasad nie będę tu tłumaczył, bo bym musiał zrobić kilka osobnych notek. Zachęcam do kliknięcia --> TU. Ale zapewniam Was, że jeżeli się ogarnie trochę zasady i "przemęczy" przez kilka pierwszych transmisji, to nie znajdziecie bardziej fascynującego sportu z jego niuansami i otoczką (poza NBA oczywiście ;) 

Ja interesuję się wraz z bratem mym snookerem od dziecka. Kiedy tylko pojawiły się transmisje w polskim Eurosporcie to regularnie oglądaliśmy je w swoim pokoju "do snu". Od początku komentatorami są fantastyczni Rafał Jewtuch i Przemek Kruk, których głosy są jednymi z głównych głosów mego dzieciństwa ;) Kiedy tylko "podrośliśmy" z bratem i zaczęliśmy zarabiać jako takie cebuliony, to kwestią czasu było wybranie się na nasze TOP3 turniejów snookerowych na świecie: Mistrzostwa Świata w Sheffield, Masters w Londynie i UK Championship w Yorku. Pierwszy punkt udało się zrealizować w 2015 roku, kiedy wybraliśmy się do Sheffield. O tej szalonej wyprawie autem mogliście już poczytać na mym blogu --> TU. Natomiast numer 2 udało się "zaliczyć" w styczniu 2020 i o tym wypadzie będzie ten wpis. Zapraszam do świata snookera :)

London Masters jest turniejem wyjątkowym. Są to jedyne zawody w sezonie w trakcie tzw. main touru, gdzie nie ma eliminacji (jest jeszcze nierankingowy Champion of Champions, gdzie grają zwycięzcy turniejów rankingowych w sezonie. Pierwsza edycja miała miejsce w 2019 roku). Gra ZAWSZE najlepsza 16 na świecie finalnie ustalona po grudniowym UK Championship. Więc nie ważne na jaki mecz kupisz bilet, to masz pewność, że zobaczysz najlepszych z najlepszych. Takie założenie pozwala bez zbytnich wątpliwości kupować bilety w ciemno. I tak też zrobiłem. Sprzedaż na główne turnieje rusza na rok wprzód w dniu finału danego turnieju. Także w styczniu 2019 zdecydowałem z bratem: jedziemy na Masters 2020!!! W pierwszy dniu sprzedaży jest elegancka zniżka 50%, wiec kupiliśmy bilety na pierwszą rundę(1/8) na obie sesje(dwa mecze) w poniedziałek i sesje wieczorną we wtorek (ceny podam na koniec w podsumowaniu wyjazdu). Teraz wystarczyło poczekać rok :) W międzyczasie kształtu nabrał sam wyjazd do Londynu - eleganckie loty Ryanair Wrocław - Londyn pozwoliły zaplanować fajny 4 - dniowy city break niedziela - środa. Również w grudniu dowiedzieliśmy jakich zawodników przyjdzie nam oglądać, ale o tym za chwilę :)

Po roku czekania w dniu 12.01.2020 postawiłem z bratem stopę na lotnisku London Stansed. Stamtąd do Londynu polecam bus National Express, który kupiony odpowiednio wcześniej wychodzi nieźle cenowo. Od razu zaopatrujemy się w kartę miejską Oyster lub rejestrujemy własną dowolną kartę zbliżeniową, gdyż wtedy będziecie płacić 2,8 funta za przejazd metrem, a nie 5,8 funta :) Zrzut walizek w hotelu i dzida na spacer po Londynie. 

Spacer polecam zacząć od Buckingham Palace, potem The Mall dojdziemy do Trafalgar Square, skąd przez Whitehall do Westminsteru z Big Benem mijając po drodze Muzeum Kawalerii, czy Churchill War Rooms. Niestety Wielki Ben jest w remoncie, obstawiony rusztowaniami po czubek, do 2021 roku. Przechodzimy przez most i schodzimy na nabrzeże ze słynnym London Eye. Nabrzeżem dojdziemy do London Bridge mijając między innymi Shakespeare`s Globe. My zeszliśmy w stronę stacji Waterloo gdzie przypadkiem odkryłem Banksy Tunel (Leake Street), gdzie grafficiarze mają swoje miejsce do tworzenia. Jeszcze równo o godzinie piątej herbatka w eleganckiej Cafe Concerto Whitehall i do hotelu, bo następnego dnia Masters!!!!




Herbatka 5 o`lock
Masters odbywa się w majestatycznym Aleksandra Palace, który położony jest w północnym Londynie na wzniesieniu, które jest najwyższym punktem miasta (piękny widok na panoramę Londynu). Już w w drodze do pałacu spotkała mnie mega niespodzianka. Na głównych turniejach snookera w Anglii konferansjerem jest zawsze fantastyczny, charakterystyczny i charyzmatyczny Rob Walker. Jego styl jest zarazem i zabawny i profesjonalny. Słucha się go z przyjemnością, a gęba się sama uśmiecha. Jest to taki dobry duch snookerowego światka. Wszyscy fani wiedzą kto to. Tak więc idę sobie z bratem, a tu przez ulicę przechodzi sobie...sam Rob Walker. Szybko podbiłem, zagadałem żeśmy fani z Polski specjalnie na Masters i czy fotka por favor? Z wielkim uśmiechem oczywiści, że tak. Nawet nam wskazał skrót do Pałacu :)


No i oto jesteśmy. Jeszcze tylko ostatnia "przeszkoda". Bilety kupione w styczniu 2019, ale pocztą wysłane do Polski...5 dni roboczych przed. Oczywiście nie doszły na czas (przyszły dzień po powrocie do Polski). Z duszą na ramieniu poszliśmy odebrać do kasy, ale na szczęście obyło się bez problemów. Od razu też dokupiliśmy bilety na miejscu na sesje popołudniową na wtorek, bo losowanie przydzieliło dwóch światowych tuzów, którzy równie dobrze mogli znaleźć się w finale. 



Podniecenie fanowskie poziom tysiąc! Na miejscu kilka fajnych atrakcji dla fanów, podgląd przez lustro weneckie na tzw. practice tables, gdzie zawodnicy rozgrzewali się przed meczami. Najlepsze było stanowisko do obstawiania zakładów. Dwóch tęgich Angoli za stołem krzyczących "Place your bets lads!", maszyna rodem z czasów minionych robiąca "kczing!", zakłady wypisane mazakiem na zwykłych kartkach. Można zaopatrzyć się w program turnieju (7 funtów), czy słuchawkę z komentarzem na żywo brytyjskich ekspertów(10 funtów). Na miejscu jest bar, stoiska z napojami. Był też food truck z niemieckimi wurstami (7 funtów)

Trofea za Big3. Za Masters w środku.










Oto i ona: główna sala meczowa. Wszedłem i ciarki na plecach. Przy stole rozgrzewał się już Robertson. Można wtedy podejść do bandy i pooglądać swych snookerowych idoli z bliska. Sama hala robi świetne wrażenie. Nad stołem dużo ekranów pokazujących wynik, widok z transmisji telewizyjnej, powtórki uderzeń i statystyki. W jednym rogu potężny ekran, gdzie wyświetlano świetne filmy i spoty (najlepsze momenty Mastersa w historii, snooker dookoła świata itp), a w trakcie meczu relację telewizyjną. Także nieważne gdzie miałeś miejsce - widok był doskonały. Przed samiutkim meczem Rob Walker robiący tradycyjne przywitanie wypala nagle: "Szedłem dziś do Pałacu i wpadłem na fanów z Polski, którzy przyjechali specjalnie na Masters. Jesteście tu? Gdzie siedzicie?". Ja oczywiście dre japę "tutaj Rob, tutaj". A ten "A tu jesteście. Fantastycznie. Pozdrawiam fanów z Polski. To pokazuje jak wielu fanów ma turniej" :) No, a potem zaczął się mecz. 





Samego przebiegu nie będę opowiadał, ale już na "dzień dobry" dostaliśmy meczycho co się zowie. Pierwszą rundę gra się do 6 wygranych frejmów (frame - taki snookerowy set). Maguire przegrywał już 5 - 1 i w siódmym frejmie kilkunastoma punktami. Nagle odbił się, wygrał frejma, 4 kolejne i cały mecz 5 - 6. Coś niesamowitego. Najlepszy come back w jego karierze. Poza tym mecz okraszony był obłędnym zagraniem jakiego nie widziałem nigdy, a trochę snookera się naoglądałem. Zresztą obczajcie minę Robertsona. 



Między meczami tylko godzinka przerwy, więc szybki kebs (nie jedliśmy od 10 do 18 lol) i z powrotem na 19 na drugi mecz. A jak na sam "ring" wchodzą zawodnicy? Rob Walker wywołuje, a ci normalnie schodzą po schodkach wśród publiki wywołując wielką wrzawę. Na tym meczu miałem okazję siedzieć blisko zejściowych schodów. Zawodnicy przybijają piątki kibicom itp. Może prosty banał, ale sprawia to, że kibic czuje wieź z zawodnikiem, który nie jest jakimś niedostępnym bogiem.


Słów kilka o samej snookerowej publiczności. Że jest specyficzna to mało powiedziane. W trakcie gry zawodników musi panować kom-plet-na ci-sza. Nie ma łażenia, wstawania, rozmowy tylko ultraszept na ucho. Największa zbrodnia to dźwięk z telefonu. Sędzia potrafi wywalić z sali bez wazeliny za głośne zachowanie. Brawa i okrzyki jak najbardziej są wskazane gdy zawodnik: 

  • wykona świetne/udane zagranie,
  • wiadomo, że zdobył właśnie punkt, który daje mu wygraną frejma,
  • zrobi 100-punktowego brejka (break - ilość punktów zdobytych przez zawodnika za jednym podejściem do stołu. Max może być 147)

Ale brawa muszą ustać jak ścięte jak tylko zawodnik zaczyna składać się do uderzenia. W trakcie frejma nie ma żadnego wychodzenia z sali. Pomiędzy frejmami jest ok 1 minuta przerwy w trakcie której sędzia ustawia bile. Jak nie zdążysz wrócić  z siku, to ochrona wpuści dopiero na kolejnego frejma. Po 4 frejmach jest regulaminowa 15 - minutowa przerwa. Ale paradoksalnie, mimo tej ciszy, publika jest niesamowicie żywa. Mało jest na niej ludzi z przypadku, każdy wie gdzie jest i co ogląda. Często jest dużo humoru, kontrowersji, ale i docenienia każdego gracza. Można bez problemu wejść na trybuny z piwkiem. Ale na Masters polecam tego nie robić. Dlaczego? Kible w Aleksandra Palace to dramat! Między frejmami na pewno nie zdążysz, w trakcie frejma nie możesz, całą przerwę główną przestoisz w gigantycznej kolejce do klopa. Moja rada - odpuść sobie piwo, oglądaj komfortowo bez zakładania nogi na nogę, a po wszystkim udaj się do baru :) 

Sam mecz trochę rozczarował. Niżej rozstawiony Gilbert, debiutant w Masters, zaskoczył skupieniem, determinacją i bezbłędną grą wygrywając z Allenem 1-6. Po meczu Allen został rozdawać autografy i bez problemu zgodził się na foto


Kolejny dzień rozpoczął się sążnym angielskim śniadaniem w przypadkowo znalezionej lokalnej knajpce. 



W Pałacu byliśmy godzinę wcześniej i co to była za dobra decyzja! Jednym z moich ulubionych zawodników jest Mark Williams. Swoje największe sukcesy odnosił na przełomie wieków. Teraz już bliżej niż dalej końca kariery. Ale Mark to też niesamowity luzak i gagatek wśród snookerzystów. W 2018 zszokował cały snookerowy świat. Przed mistrzostwami świata nikt na niego nie stawiał. Sam mówił, że już miał dość i chciał skończyć ze snookerem, ale za namową żony zmobilizował się raz jeszcze. I wygrał. W wieku 43 lat. 15 lat od ostatniego swojego mistrzostwa. To było coś niesamowitego. Po meczu przeszedł też do historii z innego powodu. Przed zawodami założył się. Wygrał mistrzostwo, przegrał zakład i na oficjalną konferencję prasową przyszedł...nago:


Obczajcie inne filmiki jak np. podczas meczu częstuje się od kibica cukierkami, albo jak niesamowite uderzenia potrafi wyprowadzić. No i wchodzę sobie na godzinkę przed meczem na hale, a tam siedzi sobie...Mark Williams. Bez chwili zastanowienia podbiłem i mam pamiątkę na całe życie :)


Mecz nr. 3: Shaun Murphy - Judd Trump

Na ten mecz dokupiliśmy bilety na miejscu bez żadnego zastanowienia. Najlepsza para pierwszej rundy. Murphy, były mistrz świata, w świetnej formie, kontra aktualny mistrz świata, zwycięzca Masters z 2019 i nr 1 w rankingu światowym Judd Trump. Poziom nie zawiódł. Trump  niespodziewanie przegrał 6-3, mimo że we wszystkich trzech wygranych frejmach miał brejki stupunktowe. Niesamowite przeżycie oglądać takich mistrzów na żywo.

Trump przy stole




No i ostatni mecz naszej snookerowej przygody. Oczywiście jak przed każdym pojedynkiem lekkie obstawianko na zakładach. Na każdym meczu grałem, że padnie brejk 147 (szanse wahały się od 16 do 32 do 1) i jeden mały zakład na wynik w punkt. Oczywiście nic nie wygrałem :) Na ten mecz miałem niezbyt dobre miejsce gdzieś na samej górze. Ale na każdym spotkaniu było dużo miejsc wolnych(poza Murphy-Trump, co zrozumiałe) i nikt nie robi problemu żeby się przesiąść, dlatego od drugiego frejma siedziałem już w drugim rzędzie przy samym stole. Higgins to już grająca legenda snookera. Hawkins w niezłej formie, więc liczyłem na długi i ciekawy pojedynek. Nic z tego. Higgins zrobił Hawkinsa 6 - 1 i tyle. Po meczu podszedłem do bandy i miałem swoją chwilę "chwały", bo moją gęba załapała się do oficjalnej transmisji na Eurosporcie jak ściskam prawicę Higginsa. Ta daam! 







No i tak zakończył się dla mnie Masters 2020. Kolejne snookerowe marzenie małych chłopców spełnione. Niesamowicie było obejrzeć to wszystko "od kuchni". Poczuć atmosferę, otoczkę telewizyjną, zobaczyć legendy snookera (te emerytowane np. Ken Doherty, Jimmy White popijający w studiu tv łychę pod stołem, Steve Davis, czy Stephen Hendry ), czy wciąż walczące przy stole. Zamienić z nimi słowo, uścisnąć dłoń. Być częścią snookerowej publiczności. Jeżeli Masters jest na Twojej snookerowej liście nie wahaj się ani trochę. Jak to wyglądało finansowo?

Bilet na obie sesje pierwszej rundy kupiony rok wcześniej: 15 funtów
Bilet na sesję wieczorną pierwszej rundy kupiony rok wcześniej: 12,50 funtów
Bilet na sesję popołudniową kupiony na miejscu w dniu zawodów: 20.75 funta
Bilet Ryanair Wrocław - Londyn - Wrocław priority: 280zł
Bus lotnisko - Londyn - lotnisko: 72zł 
Komunikacja miejska po Londynie przez 4 dni: 35 funtów
Nocleg i "kieszonkowe" bez znaczenia, bo każdy ma inne preferencje :) 

Na koniec jeszcze niespodzianka od mojego wujka, który wyhaczył nas gdzieś w materiale na Eurosporcie z rozgrzewki Hawkinsa i cyknął fotkę telewizora :)



Ostatniego dnia w Londynie samolot mieliśmy o 20.30, więc udało się zaliczyć jeden mały punkt z mojej listy do zrobienia w życiu: wizyta w Muzeum Historii Naturalnej. Wejście jest za darmo od 10.00. Stawiliśmy się o 9.40 i byliśmy pierwsi w kolejce. Samo muzeum robi ogromne wrażenie ilością eksponatów i rozmiarami, ale nie powaliło mnie do końca na kolana. Widać trochę rękę czasu, ale i tak wyszedłem zadowolony. I tym optymistycznym akcentem zakończył się mój wypad na kulki do Londynu. Dziękuję za przeczytanie :)