4.07.2021

Rzym i okolice z piłkarskim EURO w tle

No a ja znowu pojechałem do Rzymu. Już po raz piąty. Po siedzeniu prawie rok na tyłku z powodu lockdownów człowiek wybrał by jakieś inne miejsce dla odmiany. Ale nie. Znowu Rzym. Już mogliście poczytać >>TU<< o mojej poprzedniej wizycie, kiedy doświadczałem tego miasta na nowo bez tłumów turystów. Dlaczego trafiłem więc tam znowu? Wszystkiemu winne me marzenia związane z piłką nożną.

Na mej liście rzeczy do zrobienia w życiu widniały dwie pozycję: zobaczyć na żywo mecz reprezentacji Włoch (której kibicuje od dawna) we Włoszech oraz wziąć udział w meczu otwarcia i finale dużej imprezy piłkarskiej. I tak oto nadarzyła się okazja połączyć te dwie rzeczy, kiedy Rzym został miastem gospodarzem piłkarskiego EURO2020 i UEFA ogłosiła, że tam odbędzie się mecz otwarcia. 

W sierpniu 2019 roku Włochy jeszcze nawet nie awansowały na EURO, ale szły przez eliminację jak burza. Więc kiedy ruszyły zapisy na bilety to w ciemno zaaplikowałem tylko o wejściówkę na mecz otwarcia słusznie zakładając, że wystąpi w nim reprezentacja Włoch. Szczęście dopisało, moja aplikacja została wylosowana, wyskoczyłem z 145€ i stałem się szczęśliwym posiadaczem wejściówki.

Ale potem przyszedł COVID i całe EURO zostało przełożone na 2021. Rok minął, mecz otwarcia wyznaczono na 11 czerwca. A w kwietniu jeszcze nie było wiadomo, czy jadę. Każde miasto gospodarz miał określić ile % stadionu pozwoli zapełnić. Rzym podał na początku maja, że 25%, więc UEFA ogłosiła dodatkowe losowanie wśród posiadaczy biletów. Dopiero 24 maja, na 3 tygodnie przed meczem, dowiedziałem się, że szczęście dopisało mi po raz drugi  i idę na mecz! Od razu zdecydowałem się zostać 4 dni dłużej w Rzymie na zasłużone mini wakacje. W czerwcu Włochy nie akceptowały jeszcze szczepionek, więc musiałem robić test na 48h przed wjazdem. 

Przed Wami relacja z tego wyjazdu :) Jako, że już wcześniej widziałem wszystkie rzymskie must-see, to tym razem skupiłem się na innych atrakcjach, czasami mniej znanych i nieoczywistych. Ruszyłem też tyłek dwa razy poza Rzym. Oczywiście codziennie objadałem się włoskim jedzeniem, szwendałem po mym ulubionym Zatybrzu, chłonąłem miasto ile wlezie. Zapraszam!

Mecz EURO2020 Włochy - Turcja

Dzień meczowy! Po to tu przyjechałem. Po marzenia! Każdy kibic miał wyznaczoną godzinę wejścia na bilecie. Ja miałem 19-19.30 (mecz o 21), ale nie mogłem usiedzieć i pod stadionem byłem już o 18.30. I dobrze zrobiłem po sytuacja przed moją bramką wejściową wyglądała tak:

Na szczęście kolejka szła w miarę sprawnie i stałem w niej tylko 20 minut. Aby wejść na stadion musiałem zrobić na lotnisku w Krakowie dzień wcześniej drugi test na COVID, gdyż ten na wjazd byłby już w momencie meczu "starszy" niż 48h. I jak po wylądowaniu nikt ode mnie nie chciał żadnych papierów, to tu musiałem przejść 5 bramek pokazując w różnych kombinacjach negatyw testu/bilet/dowód/plecak. Ale udało się i oto:


Jestem! Po dwóch latach czekania. Podczas ceremonii otwarcia, kiedy Andrea Bocelli śpiewał Nessun Dorma, to miałem mokre oczy. 

A usłyszenie włoskiego hymnu z tysięcy gardeł dookoła to już zupełny odlot. 

Sam mecz przecudowny - Włosi grali przepiękną piłkę i pyknęli Turcję 3 - 0. Każdy gol to niesamowita euforia i ściskanie się z obcymi ludźmi dookoła. Jeden z najbardziej fantastycznych momentów w moim życiu!






Kopuła Bazyliki Św. Piotra w Watykanie

Niby oklepana atrakcja, ale zawsze odpychała mnie wizja stania w beznadziejnie długiej kolejce i potem pchania się wąskimi przejściami z dzikim tłumem. Tym razem nie odpuściłem, bo nikogo w kolejce. Pusto :) Można kupić bilet za 8€ (550 schodów) lub 10€ (winda + 330 schodów). Przypominam, że samo wejście do bazyliki jest darmowe. Wspinając się (nie polecam osobom z klaustrofobią) najpierw wchodzimy na balkon pod kopułą nad głównym ołtarzem. Można podziwiać misterne mozaiki niewidoczne z dołu. No a potem na samej górze cudowne widoki na Ogrody Watykańskie, plac i cały Rzym. Warto!




Schody w górę, czy w dół? :)


Termy Karakalli

Najlepiej zachowane ruiny monumentalnych łaźni starożytnego Rzymu. Jedzie tam wiele autobusów, a od Koloseum to 15 minutowy spacer. Bilet kosztuje 10€ i można go było kupić tylko przez neta. Oczywiście zwiedzających można było policzyć na palcach jednej ręki. Ruiny są niesamowite! Wyobraźnia działa jak szalona. Czy w ogóle w dzisiejszych czasach możliwe byłoby zbudowanie czegoś takiego? Samo zwiedzanie zajmie Wam max 45 minut. 



Niecka basenu "olimpijskiego"



Bazylika św. Jana na Lateranie

Jakoś do tej pory było mi tu nie po drodze, ale tym razem nie odpuściłem miejsca, które swoją historią sięga IV wieku, kiedy powstały tu koszary gwardii cesarskiej. W środku bazylika robi monumentalne wrażenie. Będzie bolała cię głowa od zadzierania. Za 3€ można zwiedzieć klasztorny krużganek z ekspozycją archeologicznych artefaktów z historii bazyliki. Wizyta na max 30 minut. 





Katakumby św. Kaliksta

Mało znana atrakcja, ale ominięcie jej to duży błąd! Trzeba trochę wyjechać poza centrum, ale spod bazyliki laterańskiej jedzie tam niecałe 15 min bezpośredni autobus. Bilet wstępu kosztuje 8€ i zwiedzać można grupowo tylko z przewodnikiem (można wybrać język polski). Oczywiście prawie w ogóle turystów, więc miałem prywatne zwiedzanie po angielsku z...salezjaninem z Etiopii. Niesamowite podziemne grobowce i miejsca pochówku z początku II wieku pierwszych chrześcijan i papieży. Schodzi się głęboko pod ziemię, gdzie panuje niska temperatura i duża wilgotność powietrza. Mój przewodnik ubrany na cebule skomentował mój krótki rękawek i szorty słowami: "Wam Polakom i Rosjanom to nigdy nie jest tu zimno". Zwiedzanie trwa ok 30 minut. Jest zakaz robienia zdjęć, więc zapraszam do wujka google :)


Bazylika św. Klemensa

Jedno z największych pozytywnych zaskoczeń. Niepozorny z zewnątrz kościół niedaleko Koloseum. A w środku cuda Panie, cuda. W samej bazylice mienią się przepiękne złote mozaiki. Ale co Was interesuje to podziemia. Uwaga! W godzinach 12.30 - 15.00 jest przerwa w zwiedzaniu, wiec weźcie to pod uwagę. Również pod ziemię może wejść ograniczona ilość osób, wiec warto zaklepać sobie miejsce wcześniej przez neta. Sam bilet to 8€. Najpierw schodzi się do pozostałości pierwszej bazyliki z IV wieku. Znajduje się tam m.in. grób Św. Cyryla - apostoła Słowian. Najciekawsze rzeczy są jednak "piętro niżej". Wąskimi korytarzami wchodzimy do pozostałości domu rzymskiego konsula i świątyni perskiego boga Mitry. Co ciekawe płynie tam sobie strumykiem bieżąca woda. Zwiedzanko zajmie Wam do 40 minut. Warto!






Lago di Nemi

Na niedzielę niespodziewanie dostałem zaproszenie od siostry mojego przyjaciela, która mieszka z włoskim mężem w miejscowości Genzano di Roma pod Rzymem. Aby tam dojechać należy wysiąść na ostatniej stacji metra Anagnina i potem złapać bus Cotral za 1,5€. Jedzie się 25 - 50 min (zależy od korków). Od razu zostałem zaproszony do lokalnej knajpki na niedzielny obiad, gdzie wszyscy znali wszystkich. Dołączył do nas ojciec i siostra męża koleżanki. Dania wybrano za mnie i na stół wjechały lokalne specjały: trippa alla romana - flaki w sosie pomidorowym, a potem le papardelle al ragu di singhiale - ragu z mięsem dzika. Ja już pękam, a to okazały się przystawki. Potem jeszcze wcisnąłem trochę ciciori, jagnięciny z grilla i panna cotty. Nie mam pojęcia jakim cudem się stamtąd wytoczyłem. Fantastyczne doświadczenie kulinarne z lokalsami :) Genzano leży na zboczu wulkanicznego krateru, w środku którego znajduje się malownicze jezioro Nemi. Warto wybrać się na 40 minutowy spacer (lub 10 min autem) do wioski o tej samej nazwie po drugiej stronie jeziora. Słynie ona w regionie z truskawek/poziomek i kwiatów. I jest niesamowicie malownicza z rozwalającymi widokami. Idealny plan na jednodniowy wypad za Rzym.







Ostia Antica + plażowanko

Na ruiny starożytnej Ostii, portu Rzymu, ostrzyłem sobie zęby od samego początku. Jest to najlepiej zachowany i największy kompleks ruin starorzymskich na świecie. Ostia leży nad samym morzem, więc macie idealny plan na całodniowy wypad. Do parku archeologicznego dojedziecie kolejką w ramach biletów miejskich ze stacji metra Piramide. Kurs w obie strony jest co 15 min i jedzie się ok 30 min. Wysiadamy na stacji Ostia Antica, 5 min spacerem i jesteśmy. Bilet wstępu to 12€. Ile będziecie zwiedzać to zależy od was. Kompleks jest tak ogromny, że można się włóczyć i 4/5h. Ja szwendałem się 3h, a nie wszędzie zaglądnąłem. Dlatego najlepiej wybrać się tam z samego rana kiedy jeszcze tak nie praży słońce. W samym kompleksie znajdziecie świetnie zachowane: domy bogaczy, kupców, amfiteatr, kamienice, łaźnie, koszary, bar, publiczne kible, stajnie, świątynie, forum, kapitol, nietknięte mozaiki, podziemne rzeźby, system wodociągów itd. itp. Niesamowity wehikuł czasu. Dodatkowo prawie zero turystów, więc co chwilę byłem zupełnie sam wśród murów, które opowiadały mi swoją historię... . 


Mozaika w ruinach koszar
Mozaika w ruinach koszar



Sklep kupiecki



Dom bogacza
I jego prywatny kibelek


Winiarnia

Winiarnia

Publiczne toalety

Kapitol

Sklep mięsny



Łaźnia publiczna

Basen boczny w łaźni


Prywatne łaźnie podziemne

Po zwiedzanku wracamy na stację i podjeżdżamy 2 przystanki do współczesnej Ostii. Fani serialu Suburra odnajdą tu wiele znajomych lokacji. No ale nasz główny cel to plażing. Prawie cała linia brzegowa zaklepana jest przez prywatne plaże, gdzie wejście jest za darmo, ale nie rozłożysz się jak nie wynajmiesz minimum leżaka za 10€. Są oczywiście skrawki publicznych plaż zupełnie za darmo. Dla polujących na dobre foto na prawo od mola w skałach w morzu stoi pomnik Posejdona. Można spokojnie do niego dojść nie odrywając stóp od dna, które jest przyjemnie piaszczyste. Jak zgłodniejecie i macie ochotę na smażone owoce morza to polecam knajpę "Pesce Fritto e Baccala" przy Via Namaziano. Zaraz obok przy placu koniecznie wciągnijcie lody w "Gelo Sia". Za 2,5€ dostaniecie taką porcję, że połowa Wam ścieknie po palcach, bo nie będziecie nadążać z lizaniem. Na szczęście obok ratuje kranik z wodą :)



Rzym po prostu

Po raz kolejny przyszło mi poodkrywać i podoznawać Rzym bez praktycznie żadnych turystów. Mimo, że wszędzie trza było poginać z maską, to absolutnie mi to nie przeszkadzało. Każdego ranka szedłem sobie do lokalnej kawiarni i jadłem włoskie śniadanie - słodka bułka/croissant + cappuccino. Wieczorami zaś zatapiałem się w knajpy malowniczego Zatybrza albo te w wąskich uliczkach odchodzących od Piazza Navona. Focaccia, pizza, carbonara, gelato wjeżdżały co rusz. W poniedziałkowy wieczór spotkałem się z niewidzianą od liceum koleżanką mieszkającą w Rzymie oraz z mym rzymskim przyjacielem Dino, aby na Campio di Fiori obejrzeć mecz Polska - Słowacja. Mimo, że Polacy zagrali kupę to atmosfera ciepłego rzymskiego wieczoru w miłym towarzystwie była doskonałym zakończeniem wyjazdu (dzień później rano samolot). 

W Rzymie byłem już 5 raz. W drodze powrotnej zdałem sobie sprawę, że za szybko to ja tam nie wrócę, bo generalnie zobaczyłem wszystko, co było do zobaczenia. Ale tydzień po powrocie Koloseum ogłosiło, że po raz pierwszy w historii otwiera dla zwiedzających odrestaurowane korytarze gladiatorów pod samą areną. No i jak tu nie myśleć o powrocie? Choć zdaje sobie sprawę, że miałem ostatnią okazję zobaczyć tak wyludniony Rzym. Dino, który jest przewodnikiem, mówi, że jest totalnie zabukowany od kwietnia do czerwca 2022. Tłumy turystów kiedyś wrócą, ale Rzym da sobie radę. W końcu czyż nie jest to Wieczne Miasto?