3.03.2014

Triest w jeden dzień

Uwaga! Attenzione! Achtung! Pozor! Przed przeczytaniem poniższej notki koniecznym jest zapoznanie się z moim poprzednim wpisem o zwiedzaniu słoweńskiego wybrzeża, ponieważ wypad do Triestu był jego integralną częścią. Zatem --> "Chcę się zapoznać"

Siedząc już w hostelu w Koprze i planując zwiedzanie wybrzeża zauważyliśmy zaskoczeni, że do włoskiego Triestu mamy tylko 23 km. Jakoś nikt wcześniej nie zwrócił na to uwagi w ferworze przygotowań do wyjazdu. Decyzja mogła być tylko jedna - jeden dzień pobytu poświęcamy na wypad do Włoch. Oczywiście kontynuując nasze zawody stopem. Zapraszam na jednodniowy spacer po słonecznym Trieście.


Rano zwarci i lekko zmęczeni po wieczornej walce z Borovicką ruszyliśmy łapać stopa. Ja po raz kolejny w tandemie z Agatą. Jak punkt zbiorczy wyznaczyliśmy sobie Katedrę Św. Justyna, bo na google maps wyglądała na centralnie położoną i z dużym placem obok. Na złapanie okazji czekaliśmy kilkadziesiąt minut i tu mam małą zaćmę kto nas wtedy zabrał. Z odmętów mej pamięci wyłania mi się obraz starszego włoskiego małżeństwa, więc tego się trzymajmy. Pamiętam za to dobrze, że droga to cały czas nówka ekspresówka i jakieś ładne widoki zdarzały się epizodycznie. Słowenia już wtedy była w Strefie Schengen, więc prawie nie zauważyliśmy, że jesteśmy już w innym państwie. Dziadzio - italiano wysadził nas gdzieś w mieście i tyle ich widzieliśmy (nikt z nas nie miał żadnego przewodnika, czy mapy). Agata coś tam szprechała po hiszpańsku, a że to języki podobne z włoskim, to udało się jej uzyskać info od innego dziadzio - italiano jak dostać się do katedry. Mieliśmy złapać jakiś bus, co uczyniliśmy grzecznie płacąc za bilet 1,5€. Wysiedliśmy zgodnie ze wskazówkami Włocha i co się okazało. Czego na google maps nie widać, to tego, że katedra położona jest na czubku porządnego wzgórza, które jest jednym z najwyższych punktów w mieście. No cóż, zaczęliśmy z Agatą mozolną wspinaczkę. Jednak było warto trochę postękać, bo po dotarciu na miejsce odebraliśmy podwójną nagrodę - miejscówka była niesamowita i po raz kolejny wygraliśmy nasze mini - zawody na stopa, gdyż byliśmy pierwsi! Great success!!

Agata zadowolona ze zwycięstwa


Czekając na pozostałych postanowiliśmy pokręcić się po wzgórzu. Na początek weszliśmy do katedry i stanęliśmy jak wryci. Całe główne sklepienie pokrywała ogromna mozaika, która dzięki wpadającemu przez okna światłu mieniła się jak miliony monet. Stałem jak wryty dobre kilka minut. Obok katedry rozciąga się rozległy plac Katedralny (Piazza della Cattedrale), na którym znajdują się pozostałości po forum i bazylice z czasów rzymskich. Po przejściu placu dochodzi się do małego murku skąd rozciąga się imponujący widok na miasto i zatokę. Na prawo od placu wznosi się zamek, w którym znajduję się muzeum. Wejście z tego co pamiętam kosztowało 2€, ale się nie zdecydowaliśmy, bo wciąż czekaliśmy na resztę ekipy, która dwójkami powoli zaczęła docierać na miejsce. Warty zobaczenia jest również mały gotycki kościółek San Michele del Carnale. Kiedy już cała ekipa była w komplecie ruszyliśmy w stronę głównego placu miasta nad zatoką. 

Piazza della Catedrale

Na zboczu wzgórza rozciąga się też wspaniały park Parco della Rimembranza. Tym właśnie parkiem najlepiej jest zejść ze wzgórza w stronę głównej ulicy Corso Italia. Triest zachwyca niezwykłą mieszanką współczesności i historii. Przykład? Idziemy sobie Corso Italia, gdy nagle coś przykuwa moją uwagę. Na lewo odchodziła uliczka, gdzie zauważyłem dziwny prześwit między nowymi budynkami. Podeszliśmy bliżej, a tam jakby nigdy nic wyłoniły się ruiny starożytnego teatru rzymskiego. Widok był niesamowity. To tak jakby w Polsce pomiędzy bloki z komunistycznej płyty postawić renesansowy dworek. Ja, jako fan wszelakich ruin starorzymskich, byłem w siódmym niebie (ulica nazywa się Via del Teatro Romano). 



Wróciliśmy na Corsa Italia i nią dotarliśmy w końcu na główny plac miejski - Piazza Unita d`Italia. Na plac wchodzi się robiąc wielkie WOW! Jest ogromny, otoczony z trzech stron neoklasycznymi pałacami (w jednym znajduje się urząd miasta) i wychodzi prosto na zatokę. Posiedzieliśmy sobie trochę na fontannie i ruszyliśmy w otaczające plac uliczki w celu znalezienia jakiegoś papu. 

Piazza Unita d`Italia


Stojąc przy fontannie przodem do zatoki polecam udać się wąską uliczką na lewo, którą dojdziemy do małego urokliwego Piazza di Cavana, skąd prosta droga do fajnego zielonego skweru Giardino di Piazza Hortis. Stąd Via San Giorgio dochodzimy do zatoki i prowadzącej wzdłuż niej ulicy Riva Nazario Sauro. Porozkładane są na niej liczne knajpki gdzie zatrzymaliśmy się na, a jakże, włoską pizzę. Po nawpychaniu się zatoczyliśmy kółko i wróciliśmy na Piazza Unita d`Italia, gdzie posiedzieliśmy sobie przy wodach zatoki. 

Jak traficie na tę wieżę to na przeciwko zaczynają się fajne knajpki :)


Dzień zleciał nie wiadomo kiedy, więc trzeba było zawijać się z powrotem. Dwójka znajomych zdecydowała się zamienić stopa na busa, a reszta udała się wzdłuż ulicy Nazario Sauro w celu znalezienia dobrego miejsca na łapanie stopa. Doszliśmy nią do części przemysłowej miasta i zaczęliśmy się obawiać, że może być mały problem ze złapaniem okazji. Na szczęście po 30 minutach machania ręką zgarnęły mnie i Agatę dwie sympatyczne młode Włoszki. Ni w ząb nie gadały po angielsku, ale udało nam się zrozumieć, że nie pojedziemy główną drogą, bo jedna wysiada gdzieś po drodze. Ludzie, to była jedna z najbardziej niesamowitych tras jaką jechałem. Kiedy wyjechaliśmy z miasta dziewczyna skręciła z głównej drogi i jechaliśmy cały czas malowniczym wybrzeżem przez małe wioseczki przy zachodzącym słońcu. Nie mogłem odkleić głowy od szyby. Wbijcie na google earth i poszukajcie obok Triestu drogi Strada Provinciale to zobaczycie którędy jechaliśmy :) Chwilę przed granicą skręciliśmy w szutrową drogę i zajechaliśmy pod dom jednej z dziewczyn. Czułem się jakbym przeniósł się do prawdziwej włoskiej Toskanii - dookoła pola, winnice, zatoka, zachodzące słońce, stary dom, z werandy którego machała do nas przyjaźnie rodzina dziewczyny. Z wrażenia nie zdążyłem wyjąć aparatu żeby zrobić jakieś zdjęcie. Sprawdziła się po raz kolejny stara podróżnicza prawda, że czasami warto zjechać z utartej znanej nam drogi :) Druga z dziewczyn podwiozła nas pod sam hostel i tak to zakończył się nasz jednodniowy wypad do Triestu.

Dobre rady na koniec:


  • Jak już jesteście na słoweńskim wybrzeżu to KONIECZNIE zróbcie wypad do Triestu,
  • Najlepiej zacząć zwiedzanie od wzgórza San Giusto ponieważ pomiędzy nim, a Piazza Unita d`Italia znajduję się wszystko warte zobaczenia w jeden dzień,
  • Jeżeli jesteście własnym autem to kosztem kilku kilometrów więcej jedźcie malowniczym wybrzeżem, a nie ekspresówką,
  • Bądźcie czujni podczas zwiedzania, bo Triest skrywa wiele perełek, które można przeoczyć :)

I na koniec kilka zdjęć więcej:

Widok na miasto z Piazza della Cattedrale


Mozaika wewnątrz katedry

Lewa strona Piazza Unita d`Italia

Prawa strona placu

Ratusz




1 komentarz:

  1. Właśnie ruszamy z Istrii do Triestu. Twój wpis bardzo mi się przydał w planowaniu zwiedzania. Dzięki!

    OdpowiedzUsuń